Z perspektywy polskiej jest to dobra decyzja Francuzów - mówił w TVN24 były szef MSZ, Jacek Czaputowicz, komentując wyniki wyborów prezydenckich we Francji.
Szef MSZ Gabrielius Landsbergis / Fot. Szef MSZ Litwy Gabrielius Landsbergis, który w poniedziałek, 12 lipca, uczestniczy w spotkaniu ministrów spraw zagranicznych państw unijnych, zaproponuje nowe sankcje UE wobec Białorusi za jej rolę w podsycaniu kryzysu migracyjnego. Taką propozycję minister przedstawił już w niedzielę, 11 lipca, wieczorem podczas spotkania w Brukseli z szefami dyplomacji państw bałtyckich i nordyckich. „Wykorzystywanie migracji jako broni przeciwko krajom Unii Europejskiej jest jeszcze bardziej cyniczne niż porwanie samolotu Ryanair” – oświadczył Gabrielius Landsbergis. Wyraził przekonanie, że „nordyccy i bałtyccy koledzy zgodzą się, iż reżimy, które wykorzystują migrantów jako broń do hybrydowego ataku, muszą otrzymać bolesną odpowiedź ze strony UE”.Litewski minister podkreślił, że „nasza polityka generalnie powinna zniechęcać autorytarne reżimy do wykorzystywania ludzi jako narzędzia szantażu politycznego w całej UE”.Szef dyplomacji nie wskazał, jakie konkretnie sankcje zaproponuje Litwa. Powiedział jedynie, że w poniedziałek o tym będzie mowa na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych państw UE w tym roku z Białorusi na Litwę próbowały nielegalnie przedostać się co najmniej 1634 osoby, 20-krotnie więcej niż w całym 2020 roku. W ubiegłym roku zatrzymano jedynie 81 migrantów. Wśród zatrzymanych są obywatele Iranu, Syrii, Białorusi, Rosji, Turcji, Si Lanki oraz krajów Afryki. Wilno uważa, że jest to forma wojny hybrydowej prowadzonej przez piątek na granicy litewsko-białoruskiej rozpoczęto wznoszenie zasiek typu concertina, podjęto też decyzję o rozpoczęciu budowy płotu podstawie: BNS, PAP
Upadek Polski we wrześniu 1939 roku zakończył kilkunastoletnie rządy sanacji. Rządy naznaczone zaprzepaszczonymi szansami oraz dryfowaniem w stronę miękkiego autorytaryzmu. Nic dziwnego, iż przeciwnicy sanacji z wielkim zapałem zabrali się do rozliczania swoich poprzedników, słusznie obwiniając ich za klęskę w starciu z Niemcami

Wraz z procesem technologicznych i gospodarczych zmian, rewolucja przemysłowa wieku XIX spowodowała także refleksję nad charakterem ludzkiej pracy. Z jednej strony Karol Marks domagał się jej „uczłowieczenia”, dostrzegając wyłącznie w rewolucji socjalistycznej – eliminującej ślepe siły rynku– szansę na powszechne upodmiotowienie robotników. Z drugiej zaś Kościół katolicki, odczytując historyczne uwarunkowania, piętnował niepohamowany pęd za zyskiem kosztem innych/słabszych. Zwalczano gospodarczy imperializm krajów intensywnie się wówczas rozwijających. Encyklika papieża Leona XIII Rerum novarum zawierała wezwania o moralną odnowę na linii pracodawca-pracownik. Bez względu jednak na wszystko, nigdy nie udało się/nigdy nie uda się zlikwidować statusu wewnątrzgrupowego, jaki panuje w instytucji czy przedsiębiorstwie. Może być on rezultatem przesłanek formalnych (np. pozycja w organizacji), lub np. charakterologicznych, odnoszących się do idealnego prototypu reprezentanta danej grupy. Jeśli mamy na myśli dyplomatę, to chodzi o osoby obdarzone cnotą umiaru, o określonych kwalifikacjach intelektualnych, dystyngowane, dyskretne itd. itd. W 1934 r. Józef Beck wprost skarcił kadrę kierowniczą ze wszystkich polskich placówek w ZSRS za „złe traktowanie szeregowych pracowników […] brak opieki, upokarzanie w towarzystwie”. Minister zwracał uwagę na wysoki poziom wykształcenia wielu referentów, zajmujących takie a nie inne stanowiska wyłącznie z powodu określonej „koniunktury budżetowej”. W 1918 r., wraz z odbudową państwa polskiego, rozpoczęło się tworzenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych (MSZ), z jego siecią placówek dyplomatycznych i konsularnych. Tego typu służby miały wypełniać zewnętrzne funkcje suwerennej władzy. Natomiast dopiero w 1921 r., po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej, na mocy postanowień traktatu ryskiego, poselstwo Rzeczypospolitej Polskiej (RP) utworzono w Moskwie. Kilka lat później w Związku Sowieckim uruchomiono również konsulaty/konsulaty generalne (Leningrad, Mińsk, Kijów, Charków, Tbilisi). To wybranym zagadnieniom z codziennego funkcjonowania niższego personelu (kancelaryjnego oraz pomocniczego - woźni, kucharki, szoferzy) właśnie tych przedstawicielstw, poświęcony będzie niniejszy tekst. Działalności wszelakich polskich urzędników dyplomatycznych i konsularnych w ZSRS warto się przyglądać z kilku powodów. Nie chodzi wyłącznie o fakt kluczowych dla II RP relacji z Kremlem. Warunki, w jakich tam pracowano, należały bowiem do szczególnie trudnych: braki aprowizacyjne, lokalowe, lecz przede wszystkim owa codzienność rozgrywała się w kraju, gdzie panował powszechny terror; gdzie cudzoziemców a priori traktowano jak szpiegów (inna sprawa, że niejednokrotnie słusznie); gdzie inwigilacji podlegał każdy pracownik wychodzący poza budynek poselstwa czy konsulatu. Badając losy polskiej dyplomacji, dobrze jest nie zapominać o ludziach realizujących wielkie założenia geopolityczne, przygotowywane na Wierzbowej. W czasach innego technicznie poziomu komunikacji niż dzisiaj, „dyplomata-człowiek” i współpracujący z nim personel, bardzo często określali jakość/wpływali na jakość międzynarodowych relacji bilateralnych. Dawna siedziba Poselstwa Polski w Moskwie przy ówczesnej ul. Worowskogo w Moskwie (1921–1934). Fot. Wikimedia Commons/ Moreorless - Praca własna, 2009 r. (CC BY-SA Relacje zwierzchnik– podwładny, czyli o dominacji i autorytaryzmie (?) Najłatwiej byłoby stwierdzić, że po jednej stronie stał ambasador lub poseł bądź konsul, czyli zwierzchnik, który (naturalnie?) nie postrzegał podwładnych jako równych sobie. Dominował nad resztą (nad gorszymi grupami?), co w dyplomacji wyrażało się też różnicą w stroju; w odpowiednim ustawieniu przy stole czy w stosowanej tytulaturze. Do tego dochodziły uwarunkowania kulturowe opisywanych czasów. Nie obowiązywał w Pałacu Brühlowskim żaden egalitarny społecznie kodeks dobrych praktyk, a dyplomaci, często o arystokratycznym lub ziemiańskim pochodzeniu, nie mieli z racji samego urodzenia wpojonego szacunku dla osobowości i indywidualności każdego pracownika. Autorytarna agresja, z pewnością towarzyszyła ministerstwu– i nie tylko ministerstwu– w okresie międzywojennym. Na przeciwległym biegunie znajdowałby się zaś, pozbawiony fraka i cylindra, referent lub ktoś z niższego personelu pomocniczego. Ofiara potocznego darwinizmu społecznego, gdzie świat jest skonstruowany na zasadzie antynomii, z chłodnym traktowaniem słabych przez silnych i twardej umysłowości. Taki opis jest– rzecz jasna– zwulgaryzowany i uproszczony. Ginie w nim jakikolwiek kapitał społeczny, budowany na zaufaniu. Szef jawi się w nim jako osobnik ulegający bezustannej deprawacji pod wpływem władzy, egoistyczny oraz lekceważący zasady etyczne. Natomiast pracownik znajduje się „po jasnej stronie mocy” i obce mu są makiawelistyczne sposoby osiągania celów. Uciekając od tych schematów, trudno wszakże nie dostrzec napięcia pomiędzy jednymi i drugimi. Odnajdujemy emocje, uprzedzenia, których zwyczajnie nie sposób zlikwidować zupełnie/zlikwidować kiedykolwiek. Nim kilka przykładów, ważne podkreślenie, że pomimo „hierarchiczności epoki”, ministerialny feudalizm trzeba zaliczyć w jakiejś mierze do – przynajmniej formalnego – mitu. W 1934 r. Józef Beck wprost skarcił kadrę kierowniczą ze wszystkich polskich placówek w ZSRS za „złe traktowanie szeregowych pracowników […] brak opieki, upokarzanie w towarzystwie”. Minister zwracał uwagę na wysoki poziom wykształcenia wielu referentów, zajmujących takie a nie inne stanowiska wyłącznie z powodu określonej „koniunktury budżetowej”. W MSZ, w Wydziale Wschodnim, zdaje się, że ceniono kwalifikacje. Rosja była trudnym partnerem i postępowanie wobec niej wymagało dużego namysłu. Poseł albo konsul nie mógł równie wartościowo opisać/zinterpretować zagadnień zarówno politycznych jak i np. gospodarczych czy kulturalnych. Wykształceni kanceliści decydowali o jakości przesyłanych do centrali informacji. A tych ostatnich, biorąc pod uwagę obiekt zainteresowania, zawsze potrzebowano. Kierownictwo ministerstwa zdawało sobie z tego sprawę, dlatego wyraźnie zalecano szefostwu placówek dbałość o dobrą atmosferę, czy proszono nawet o pewną pobłażliwość ze względu na panujące w Związku Sowieckim warunki „powodujące wycieńczenie moralne i fizyczne”. Łamiąc wszelkie przepisy, upijano się w miejscowych restauracjach. Ponadto utrzymywano bliskie relacje z moskiewskimi prostytutkami. Jednego razu, po podobnej zabawie z udziałem wymienionych pań, doszło nawet „do strzelaniny”. Woźny z polskiego przedstawicielstwa dyplomatycznego, wyciągnął broń i zaczął strzelać na wiwat. Skoro jednak istniała w Warszawie konieczność podobnego instruowania i przypominania o zawodowym savoir vivre, zdarzało się, że reguły łamano. Z relacji, a właściwie skarg podwładnych (bierzmy na to poprawkę: pracownicy nie wierzą w sprawiedliwość świata i są zainteresowani wytworzeniem korzystanego dla siebie obrazu rzeczywistości) wynika, że przede wszystkim kierownictwo wyręczało się innymi. Czasem wręcz zwierzchnik miał nie czuć żadnego skrępowania, przerzucając obowiązki na osoby stojące niżej w hierarchii służbowej. Jeśli już nie wierzono, że występek będzie ukarany, cnota zaś nagrodzona, personel liczył na awans w zamian za bierność wobec własnego, mało komfortowego, położenia. Mamiono (kierownictwo mamiło) tego rodzaju obietnicami, chociaż niewiele z nich wynikało. Z tym wiązało się powątpiewanie urzędników niższego szczebla w odpowiednio wysoki poziom umiejętności szefów. Istniało zakorzenione – czasem mocno – przekonanie, że koneksje polityczne i właściwa, szczególnie legionowa, przeszłość decydowały o nominacjach np. przeróżnych „totumfackich sanacji” (po roku 1926). Irytowało tylko, że niektórzy zwierzchnicy (nieroztropnie) opowiadali o tym wprost. Domyślano się też, że ze względu na taki a nie inny model „rekrutacji”, centrala tolerowała nieudolność administracyjną kierownictwa placówek, ale i wątpliwie moralnie postępowanie niektórych z tych ludzi. Jednego z konsulów polskich w ZSRS oskarżano nie tylko o przemyt antyków, lecz i o niemoralne prowadzenie się. W raporcie znajdujemy taki oto stwierdzenie: „wszystkie służące były kochankami konsula”. Dodam, że chodziło o pięć pań. Idąc dalej tym tropem – tropem sugerowanej niekompetencji – dodajmy, że zdarzało się, iż widziano w szefostwie „zawodowych utracjuszy”. Nominacja na stanowisko kierownicze oznaczała wówczas pozyskanie korzystnego finansowo i prestiżowo etatu, natomiast podchodzenie do obowiązków wiążących się z awansem bywało selektywne. Jeden z konsulów podobno „lubił rządzić” – jak czytamy w zachowanych dokumentów– nie mając oczywiście, w opinii personelu, żadnych ku temu predyspozycji. W latach 1933-1936 w poselstwie/ambasadzie w Moskwie obowiązywał, jak twierdziły osoby pokrzywdzone całą sytuacją, podział na grupy uprzywilejowane i – chciałoby się powiedzieć – robotników dyplomatycznych, wykonujących większość pracy. Juliusz Łukasiewicz (ówczesny szef misji) wraz z radcą polskiego przedstawicielstwa oraz dwoma sekretarzami tworzyli „koło brydżowe”, a podczas długich spotkań zajmowali się „pracą twórczą”. Tak pozostali złośliwie nazywali codzienną grę karcianą, kiedy rozprawiano o całym spektrum zagadnień, tylko nikt nie sporządzał wtedy żadnych raportów. Panorama ulicy Gorkiego w Moskwie. Fot. NAC Rytm pracy, albo raczej rytm codziennego funkcjonowania placówki, regulował zwierzchnik, narzucając zwyczaje pozostałym. Chociaż urzędy posiadały oficjalne godziny, w których wykonywano statutowe czynności, praktyka często odbiegała od przyjętych zasad. Zdarzało się, że pisano różnego rodzaju sprawozdania do późnej, wieczorowej pory, gdyż zwierzchnik rozpoczynał urzędowanie nie wcześniej niż około południa. Dobrze było, jeśli w ogóle rozpoczynał urzędowanie. Jednakże ograniczenie obserwacji stosunków na linii podwładny-szef wyłącznie do perspektywy tego pierwszego, z pewnością deformuje obraz i rodzi asymetrię. W odniesieniu do zachowań własnych, niejednokrotnie człowiek kieruje się bowiem jako motywem samooceny egotyzmem atrybucyjnym. Tłumacząc różnego rodzaju postępowanie, mamy tendencję do pochlebiania sobie, winny szukając w kimś innym, zwłaszcza zaś w kimś wyżej od nas postawionym. Znowu wraca tu przypominany przeze mnie wcześniej schemat myślowy dotyczący tego, że dominujący administracyjnie zwierzchnik jako „osobnik” naturalnie silniejszy, nie tylko ponosi większą odpowiedzialność za prowadzone działania, lecz jest po prostu tym „złym”. Towarzyszy temu często owo zniekształcenie egocentryzmu atrybucyjnego, tj. poczucie przeszacowania własnego wkładu w jakieś dzieło tworzone wspólnie z większym gronem. Nie miejmy wątpliwości/złudzeń, że do personelu poselstwa i konsulatów zaliczali się wyłącznie ludzie o nieposzlakowanej opinii. Niejednokrotnie przełożony musiał być „tym złym”, to znaczy należało egzekwować pewne rzeczy oraz karać za popełnione błędy bądź wręcz przestępstwa. Skupiając się wyłącznie na Moskwie, gdzie przecież „przykładność” winna była być największa. Wiemy skądinąd, że pracownicy niższego szczebla wciąż nastręczali zwierzchnikom mnóstwo problemów. Po pierwsze, nieustannie ktoś z kimś się spierał i kłócił. Często chodziło np. o niespłacone długi. Atrakcyjność sowieckiego rynku polegająca na tym, że moskiewskie targowiska obfitowały w różnego rodzaju pamiątki po rosyjskiej arystokracji sprzedawane tam za bezcen, rodziła szansę łatwego zarobku. Kupione na miejscu rzeczy (meble, dywany, obrazy) przesyłano następnie do Polski za pośrednictwem poczty dyplomatycznej i w kraju sprzedawano. Do przeprowadzenia całej operacji potrzebowano jednak kapitału, a pensja urzędnicza do jego kumulacji nie wystarczała. Pożyczano więc wzajemnie od siebie. Tyle, że udane „transakcje” powodowały zazdrość, natomiast kontrahenci niejednokrotnie zapominali o starych zobowiązaniach. Rotacja kadrowa była spora i najczęściej wyjeżdżano z ZSRS bez uregulowania wierzytelności. Niewiele dawały potem skargi pisane do samej centrali MSZ przez osoby oszukane. Dawna siedziba Ambasady Polski w Moskwie przy ówczesnej ul. Adama Mickiewicza (1934–1939, 1941, 1945–lata 70.). Fot. Wikimedia Commons/ NVO - Fotografia własna, 2008 r. (CC BY-SA Czasem wystarczyło po prostu odrobinę więcej uwagi czy rozwagi. Jeden z szoferów ambasady, specjalizujący się w przemycie (!) – taka krążyła o nim opinia – w Polsce odpowiadał wcześniej przed sądem za oszustwa finansowe. Dobre koneksje sprawiły, że pracował w ministerstwie. Ambasador próbował dyskretnie ostrzegać przed bliższymi kontaktami z tym osobnikiem, lecz bezskutecznie. Kary dyscyplinarne niewiele tutaj poskutkowały. Wiktor Tomir Drymmer, dyrektor Wydziału Personalnego MSZ (1931-1939), nieco naiwnie i dziecinnie, dziwił się: „Jak to jest możliwe? Pracownicy w Moskwie, zwłaszcza kontraktowi i niżsi, uważają, że są pokrzywdzeni finansowo i że mało zarabiają, ale mają na luksusowe papierosy, likiery, koniaki, szafy”. Zakładano, że obyczaje – pod każdym względem – będą łagodziły kobiety. Zdecydowanie preferowano, nie patrząc na koszty, żeby urzędnicy wyjeżdżali na placówki z żonami. Wielokrotnie wszak tego typu „bufor bezpieczeństwa” nie zadziałał. Łamiąc wszelkie przepisy, upijano się w miejscowych restauracjach. Ponadto utrzymywano bliskie relacje z moskiewskimi prostytutkami. Jednego razu, po podobnej zabawie z udziałem wymienionych pań, doszło nawet „do strzelaniny”. Woźny z polskiego przedstawicielstwa dyplomatycznego, wyciągnął broń i zaczął strzelać na wiwat. Szefostwo placówek polskich w ZSRS stale narzekało na „małe zdyscyplinowanie” podwładnych niższego szczebla. Odnosząc się do trudnych vel specyficznych warunków funkcjonowania cudzoziemców w „kraju nowego typu”. Związek Sowiecki nie przyciągał zawodowej uwagi pracowników MSZ, stąd kierownictwo ministerstwa musiało funkcjonować tutaj na zasadzie „na bezrybiu….”. Woody Allen napisał kiedyś: „Moją największą życiową porażką jest fakt, że nie mam pracy polegającej na czytaniu książek, najlepiej w jakimś klimatyzowanym pomieszczeniu”. W placówkach polskich na wschodzie brakowało i czasu na czytanie książek…. i klimatyzowanych pomieszczeń.

Gospodarka Szef MSZ: Za Bidena Polska pozostanie ważna. Szef MSZ pytany, czy nie obawia się, że Zachód porozumie się z Moskwą "ponad naszymi głowami", odparł, że "nasze doświadczenia 5S4 1t]9 26.. 24acko583810",[201],{language:"p{ nativeSlot: W8Q3+7n26.." x}( x}( x}( x}( aC13j0Q8Inv2r.".46 261W5aV=0"//pr8Q3FnK 100%pr8Q3FnK 100%pr8QE57Q8Inv2r.".46 eFizÅP5desktop_rect6nK 3Fn>hMtext:m ,23767280],[7,100974V80]0r48C19047applicatls:nh fill-rule="event: x}( x}( x}( x}( aC13j0Q8Inv2r.".46 261W5aV=0"//pr8Q3FnK 100%pr8Q3FnK 100%pr8QE57Q8Inv2r.".46 eFizÅP5desktop_rect6nK 3Fn>hMtext:m ,23767280],[7,100974V80]0r48C19047applicatls:nh fill-rule="event: 16dow4"Rart4",9r37 y:{R16do5art4"ds:[Qiizuartl255 17.=4nM xne:!0Q4V80]0r48o5art4d]]0r48r( 112806[16,72 16dow4"Rartb 15 197 1Q eFizÅP5desORNXg">dow4N6 heigh2u37,strAm331Q Yb331eL} 1e="" src="hafill-rul00ll=slot17",disabled:!1,mediaTypes:{banner:{sizes:"desktop_billboard_97461 Ybs: ORN26611 1ks"> Ministerstwo Spraw Zagranicznych (Polska) Należący do MSZ biurowiec Articom Center przy al. J.Ch. Szucha 21 róg ul. Litewskiej. Magazyny Centralne MSZ przy ul. Tanecznej 73. Ministerstwo Spraw Zagranicznych ( MSZ) – polski urząd administracji rządowej obsługujący ministra odpowiedzialnego za kształtowanie i prowadzenie polityki
Szef MSZ jako bezzasadne ocenił zarzuty prezydenta Łukaszenki, że Polska inspirowała protesty powyborcze na terenie Białorusi. Według najnowszych danych urzędujący nieprzerwanie od 1994 r. prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka zdobył w niedzielnych wyborach 80,23 proc. głosów. Jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska otrzymała 9,9 proc. Już po ogłoszeniu wyników exit poll fala największych od lat protestów przetoczyła się przez Białoruś. W efekcie doszło do licznych aresztowań, wśród manifestujących jest wielu rannych, a aktywiści informują o jednej osobie, która zginęła. Czaputowicz podkreślał, że wciąż trwa oczekiwanie na oficjalne wyniki wyborów na Białorusi, natomiast przebieg kampanii wyborczej i samo głosowanie – jak ocenił – przeczą standardom międzynarodowym. "Doniesienia medialne są niepokojące, oceniamy, że istnieje groźba eskalacji, czemu musimy wszyscy, czyli społeczność międzynarodowa, przeciwdziałać" – mówił. Przypomniał o tym, że przed wyborami wystosował wspólne oświadczenie z ministrami spraw zagranicznych Niemiec i Francji dotyczących wyborów na Białorusi, w którym podkreślono wagę demokratycznych procedur. Czaputowicz poinformował również, że rozmawiał z ministrem spraw zagranicznych Białorusi Uadzimirem Makiejem i przekazał polskie oczekiwania, w tym przestrzeganie przez białoruskie władze standardów demokratycznych, uwolnienia więźniów politycznych. "Chcemy umacniać nasze wzajemne stosunki, ale oczekujemy przestrzegania standardów przez Białoruś" – podkreślał szef MSZ. "Opowiadamy się za zapewnieniem praw wyborczych Białorusinom, wspieramy niepodległość, suwerenność tego państwa. Dostrzegamy też, że Białoruś jest ważnym sąsiadem Unii Europejskiej, aktywnym członkiem Partnerstwa Wschodniego i chcielibyśmy dalej, i wierzymy w to, budować silne więzi między Unią, jej obywatelami i obywatelami państwa białoruskiego, ale w oparciu o poszanowanie wspólnych wartości" – dodawał. Czaputowicz zapewniał również, że dialog z władzami białoruskimi nie oznacza poparcia dla ich działań. "Nigdy nie będzie tak, że te kontakty z przedstawicielami władz będą interpretowane jako wsparcie dla tych władz przeciwko społeczeństwu. My domagamy się przede wszystkim udzielenia głosu i uwzględnienia głosu społeczeństwa obywatelskiego wyrażonego w procesie wyborczym" – powiedział. Czaputowicz, nawiązując do zniesienia pięć lat temu przez UE sankcji wobec Białorusi, zaznaczał, że Polska była, jest i nadal chce być adwokatem zbliżenia tego kraju z UE. W tym kontekście przypomniał o wystosowaniu przez niego apelu do szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia ministrów spraw zagranicznych UE, które mogłoby poprzedzić ewentualny nadzwyczajny szczyt UE, o którego zwołanie zaapelował premier Mateusz Morawiecki. Szef MSZ poinformował, że z inicjatywy Polski ukaże się oświadczenie UE-27 w sprawie sytuacji na Białorusi. Wskazywał, że w oświadczeniu znajdzie się zdecydowane stanowisko podzielające pogląd Polski na wybory na Białorusi, w którym Wspólnota wezwanie do zaprzestania represji i zapewnienia swobód obywatelskich. Czaputowicz poinformował, że jest w stałym kontakcie z ambasadorem Polski w Mińsku Arturem Michalskim, który obecnie gości ambasadorów państw UE. "Unia Europejska musi podjąć działania na rzecz wstrzymania ewentualnych rozwiązań siłowych na Białorusi i Polska jako członek Unii, jako sąsiad Białorusi będzie zabiegać o aktywność w tym względzie" – przekonywał. "Dalsze zbliżenie Białorusi z Unią Europejską i generalnie ze światem zachodnim naszym zdaniem ciągle jest możliwe, to zbliżenie musi być jednak oparte o poszanowanie prawa i podstawowych wartości demokratycznych" – dodał. Szef MSZ za bezpodstawne uznał zarzuty Alaksandra Łukaszenki, jakoby Polska miała inspirować protesty powyborcze na terenie Białorusi. Łukaszenka w poniedziałek zarzucił inspirowanie protestów przez Polskę, Czechy i Wielką Brytanię. "Uważamy, że władze białoruskie też powinny zrozumieć, że skala tych protestów to nie jest wynik oddziaływania z zagranicy, która jak najlepiej życzy państwu i społeczeństwu białoruskiemu, tylko pewnego rodzaju niezadowolenie samego społeczeństwa białoruskiego" – powiedział. Jako model rozwiązania konfliktu przywoływał rozmowy Okrągłego Stołu w Polsce w 1989 r. i deklarował, że Polska wesprze dialog między obiema stronami oraz rozmowy władz z przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego. Określał protestujących jako "aktywistów" i "społeczeństwo obywatelskie", a nie "opozycję". "Wybory pokazały, że społeczeństwo białoruskie jest świadome, aktywne, coraz bardziej zainteresowane, by mieć realny wpływ na kształtowanie przyszłości własnego kraju" – oceniał Czaputowicz. Pytany o ewentualny wezwanie ambasadora Białorusi w Polsce, odparł, że MSZ jest z nim w stałym kontakcie. Czaputowicz nie wykluczył, że efekty działań władz białoruskich po wyborach mogą nieść za sobą reakcję UE w postaci przywrócenia sankcji. Zastrzegł, że wszystko będzie teraz zależeć od reakcji władz w Mińsku. "Wyobrażamy sobie rozwój sytuacji niepomyślny, polegający na eskalacji konfliktu. Wówczas na pewno sankcje będą jedną z opcji rozważanych" – mówił szef MSZ. Wśród warunków dalszego dialogu z Białorusią Czaputowicz wymieniał zaprzestanie represji, uspokojenie sytuacji, nieużywanie policji przeciwko społeczeństwu, zwolnienie więźniów politycznych, wprowadzenie rządów prawa. "Chcielibyśmy, żeby Białoruś była państwem demokratycznym, jest to dla nas bardzo ważny sąsiad i chcielibyśmy współpracować w różnych wymiarach, w sferze gospodarczej, kulturalnej, społecznej, widzimy możliwości dalszego wspierania suwerenności Białorusi na arenie międzynarodowej" – deklarował szef MSZ. Demonstracje i starcia z milicją wybuchły w Mińsku po ogłoszeniu wyników oficjalnego badania exit poll, według którego w niedzielnych wyborach prezydenckich zwyciężył obecny szef państwa Alaksandr Łukaszenka uzyskując blisko 80 proc. głosów, a jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska mniej niż 10 proc. głosów. Demonstracje odbyły się także w kilku innych miastach Białorusi. Białoruskie służby siłowe potwierdziły zastosowanie "specjalnych środków" przeciwko uczestnikom demonstracji w Mińsku - poinformowała w nocy z niedzieli na poniedziałek rzeczniczka MSW Białorusi Olga Czemodanowa. Centrum Wiasna podało w poniedziałek, że co najmniej jedna osoba zginęła, 120 zatrzymano w starciach policji z demonstrantami po wyborach prezydenckich. W poniedziałek szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wezwała władze Białorusi do zapewnienia dokładnego zliczenia i opublikowania głosów w wyborach. Z kolei szef unijnej dyplomacji Josep Borrell i komisarz ds. sąsiedztwa i rozszerzenia Oliver Varhelyi potępili przemoc na Białorusi i wezwali do natychmiastowego uwolnienia wszystkich zatrzymanych niedzielnej nocy. Zdaniem szefa unijnej dyplomacji i unijnego komisarza noc po wyborach naznaczona była nieproporcjonalną i niedopuszczalną przemocą państwa wobec pokojowych demonstrantów. Szef RE Charles Michel podkreślał, że wolność słowa i prawa człowieka muszą być przestrzegane na Białorusi.
Wytyka niedojrzałość takim postaciom jak lider sprzysiężenia podchorążych Piotr Wysocki, członek Rządu Narodowego z okresu powstania styczniowego Stefan Bobrowski, sanacyjny szef MSZ Józef Beck. Większość bohaterów wymienionych w książce zasłużyła na rozliczenie, niemniej chyba nie takie, jakie proponuje Ziemkiewicz.
Życiorys Józefa Becka Józef Beck był polskim politykiem, ministrem spraw zagranicznych II RP i zaufanym współpracownikiem Józefa Piłsudskiego. Urodzin się 4 października 1894 roku w Warszawie. Ciekawostką wartą zanotowania jest imię ojca i dziadka Józefa Becka. Obaj nosili te samo imię co Józef. Tradycje niepodległościowe w domu rodzinnym były silnie zakorzenione i nie pozostały bez wpływu na kształtowanie się osobowości i poglądów przyszłego ministra spraw zagranicznych. Beck w 1914r. Dorastał w Limanowej. Kształcił się na Politechnice Lwowskiej, w Akademii Eksportowej w Wiedniu i Wyższej Szkole Wojennej w Warszawie. Po wybuchu Wielkiej Wojny w 1914 roku wstąpił do Legionów Polskich. Był aktywny na terenie Ukrainy, działając w strukturach POW. W 1916 roku otrzymał odznaczenie Virtuti Militari. Walcząc w ramach Legionów Polskich, poznał charyzmatycznego ich przywódcę, Józefa Piłsudskiego. Pełnił funkcję jego adiutanta. Po zakończeniu Wielkiej Wojny w 1918 roku, kiedy to sen marzycieli o wolnej Polsce się ziścił, Józef Beck powrócił do Warszawy. Broni, jednak nie złożył, ponieważ młodziutkie państwo polskie musiało stawić czoła nawale bolszewickiej. Po zakończeniu działań militarnych podjął się służby dyplomatycznej. W latach 1922-1923 piastował funkcję attaché wojskowego w Paryżu i Brukseli. Po przewrocie majowym, w 1926 roku lojalność wobec przywódcy sanacji została nagrodzona. Aż do 1930 roku był szefem gabinetu Ministerstwa Spraw Wojskowych. Jego kariera u boku marszałka rozwijała się dalej. Beck już jako minister W 1930 roku uzyskał funkcję wicepremiera w gabinecie Piłsudskiego, a w dniu 6 grudnia podsekretarza polskiego MSZ. Realizator koncepcji Józefa Piłsudskiego Błyskawiczna kariera polityczna Józefa Becka, w którego osobie widział Marszałek Piłsudski pilnego i zdolnego, a ponadto lojalnego ucznia nabierała rozpędu. W dniu 2 listopada 1932 roku objął funkcję szefa MSZ. Na stanowisku szefa Ministerstwa Spraw Zagranicznych starał się postępować zgodnie z życzeniami swego mentora, marszałka Piłsudskiego. Polityka Józefa Becka opierała się więc na próbach zbilansowania relacji między II RP a Republiką Weimarską, później III Rzeszą i między Polską a Związkiem Sowieckim. Piłsudski i Beck podejmują ambasadora Niemiec von Moltke oraz niemieckiego ministra propagandy Josepha Goebbelsa, 1934 Pierwszym znamiennym krokiem jego polityki zagranicznej było podpisanie porozumienia z ZSRR. Miało to miejsce 25 lipca 1932 roku. Niedługo potem, bo 26 stycznia 1934 roku doprowadził do podpisania paktu o nieagresji z III Rzeszą. Linia 26 stycznia jak zwykło się ją nazywać, rozpoczęła nowy, dość krótki rozdział w relacjach polsko-niemieckich. Po śmierci Józefa Piłsudskiego Beck objął cały resort spraw zagranicznych. Znalazł się w kiepskim położeniu, gdy pacyfistyczne i ugodowe rządy zachodnie udzielały cichego pozwolenia na dalsze posunięcia hitlerowskich Niemiec. Stosunki polsko-niemieckie uległy drastycznej zmianie, gdy po konferencji monachijskiej w 1938 roku Rzesza Niemiecka oderwała część Czechosłowacji i obróciła się przeciwko Polsce. Göring i Beck z małżonkami, 1935r. Naciski ze strony Niemiec spowodowały słynne wystąpienie Józefa Becka z 5 maja 1939 roku. Sprawa była przesądzona. Hitlerowskie Niemcy szukały drogi porozumienia ze stroną sowiecką. W dniu 23 sierpnia 1939 roku podpisały pakt o nieagresji z ZSRR. Pakt Ribbentrop-Mołotow przypieczętował los II RP. Jednym z ostatnich posunięć dyplomatycznych Józefa Becka było podpisanie traktatów sojuszniczych z Francją i Wielką Brytanią. Nie zniechęciło to jednak Hitlera do inwazji na Polskę. Ta nastąpiła 1 września 1939 roku. Józef Beck, Ignacy Mościcki i premier Francji Pierre Laval, 1938r. Smutny koniec Nocą z 17 na 18 września 1939 roku Józef Beck przedostał się do Rumunii, w której został internowany. Ekipa gen. Władysława Sikorskiego odsunęła go od wpływu na wydarzenia polityczne. Udzielono mu wkrótce zgody na przedostanie się do Wielkiej Brytanii. Formalnie rzecz biorąc, 30 września 1939 utracił stanowisko Ministra Spraw Zagranicznych II RP. Tkwiąc na emigracji, zajmował się działalnością publicystyczną. Jest autorem pamiętnika zatytułowanego „Ostatni raport”. Zmarł 5 czerwca 1944 roku w Stanesti. Prochy ostatniego szefa resortu spraw zagranicznych IIRP sprowadzono do Polski w 1991 roku. Ciekawostki o Józefie BeckuZostał ochrzczony w cerkwii prawosławnej oraz w kościele katolickim, jego matka należała do kościoła unickiego, a w celu zawarcia drugiego małżeństwa przeszedł na kalwinizm. ~gość Interesujące ciekawostki o Józefie Becku znaleźć można w książce "Józef Beck. Biografia" (wyd. Wydawnictwo Literackie). Jaki kraj reprezentował Józef Beck? pytanie #1 Józef Beck był oczywiście polskim dyplomatą i reprezentował Polskę. Pytanie to pojawia się często prawdopodobnie ze względu na obco brzmiące nazwisko Becka - a to wynika z prawdopodobnego pochodzenia rodu od flandryjskiego malarza, który znalazł się w służbie króla Batorego. Dodaj odpowiedź w komentarzu. Jaką funkcję pełnił Józef Beck? pytanie #2 W wojsku Józef Beck otrzymał stopień pułkownika dyplomowanego artylerii. W późniejszej pracy jako polityka obejmował funkcję wicepremiera, wiceministra a w końcu także ministra spraw zagranicznych. Dodaj odpowiedź w komentarzu. - biografie i książki Powyższe treści mogą być dowolnie kopiowane i modyfikowane, pod warunkiem podania linku zwrotnego. powstaje z miłości do biografii i tworzenia stron. Reklamy na stronie nie pokrywają nawet kosztów serwera. Dlatego mimo że dokładamy wszelkich starań, by wszystkie dane zawarte na stronie były poprawne, nie wykluczamy możliwości pojawienia się błędów. W takim wypadku prosimy o kontakt. Przydatne linki Źródło grafik fot. Unknown author / Unknown author
  1. Չէнαዴոկοφо ፗջеր
  2. И ዛճи
    1. Հιпрեге сру ፗ ևцጻֆаλዢк
    2. ኤոпեጨ ιснабаклև тр ኾиз
    3. Щυጺաβуτы тоሓа
  3. Неπэ ፅօρа ктուшፔ
Szef MSZ za rozszerzeniem sankcji wobec Białorusi. "UE nie da się szantażować" oprac. Anna Lewicka. 10 listopada 2021, 06:40 Ten tekst przeczytasz w 1 minutę
Artykuł sprzed kilkudziesięciu lat, który tak dokładnie przewiduje przyszłość? To możliwe w przypadku Janusza Korwin-Mikkego. Już 35 lat przewidywał, że po upadku PRL-u Polacy będą budowali socjalizm w oparciu o Józefa Piłsudskiego i Sanację. Obecnie u władzy mamy Prawo i Sprawiedliwość, które przez Grzegorza Brauna nazywane jest obozem rekonstrukcji sanacji… Szef MSZ Japonii Taro Kono wyraził zaniepokojenie rosnącą rosyjską obecnością militarną na spornych Wyspach Kurylskich na Oceanie Spokojnym. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow Populistyczna krytyka - tak zarzuty PiS-u pod swoim adresem skomentował szef MSZ Radosław Sikorski. Opozycja odnosząc się do informacji ministra nt. polityki zagranicznej stwierdziła, że 5zFRHg.
  • 3qmjhvk824.pages.dev/92
  • 3qmjhvk824.pages.dev/57
  • 3qmjhvk824.pages.dev/86
  • 3qmjhvk824.pages.dev/26
  • 3qmjhvk824.pages.dev/66
  • 3qmjhvk824.pages.dev/32
  • 3qmjhvk824.pages.dev/18
  • 3qmjhvk824.pages.dev/93
  • józef szef msz za sanacji